Dozgonna wdzięczność

Chyba do końca życia nie wypłacę się rodzinie mojego męża za dobroć, jaką okazali mi w chwili, gdy dość nagle znalazłam się w ich kręgu. Z Maćkiem połączyła mnie zwykła przygoda, która miała się skończyć tak samo szybko, jak się zaczęła. Ani ja, ani on nie chcieliśmy wiązać się na stałe, a liczyło nam tylko na miłym spędzeniu wspólnego czasu. Niestety, nie obyło się bez konsekwencji, ponieważ w dwa miesiące po naszym ostatnim spotkaniu dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Zupełnie tego nie planowałam, Maciek też nie, a informacja o dziecku była dla mnie szokiem. Nie stać mnie było na utrzymanie dziecka, dlatego szybko skontaktowałam się z Maćkiem i powiedziałam jak sprawa wygląda. Myślałam, że oskarży mnie o celowe wrobienie go w dziecko, ale nic się takiego nie stało.

Choć nie planowałam ślubu, rodzina Maćka wszystko załatwiła tak, że po trzech miesiącach byliśmy już małżeństwem, a ja w Urzędzie Stanu Cywilnego stałam z pokaźnym brzuchem. Nikt nigdy słowem nie powiedział mi nic złego, a matka Maćka nawet zdawała się cieszyć z takiego obrotu spraw. Twierdziła, że gdyby nie ja i nasze dziecko, Maciek w życiu nie zdecydowałby się na żonę i potomka. Zawsze było wolnym ptakiem.

Po urodzeniu małego Michała i przesiedzeniu obowiązkowych 9 miesięcy na macierzyńskim, zapragnęłam iść do pracy, a rodzina męża od razu znalazła dla mnie idealne stanowisko. Zostałam panią kierownik ds. zakupów Poznań, zatrudnioną w ich niewielkiej rodzinnej firmie.

Napisz komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *